środa, 11 lipca 2012

1. „ Przebudzenie ”

 "TO, CO ZAKAZANE..."


Dla mojej mamy


Aby mogły świecić gwiazdy, musi nastać noc.
Bez nocy nie będziesz mógł podziwiać ich piękna.


Dziś
Zbliżała się dziewiętnasta. Narzuciłem na siebie czarny płaszcz, a wokół szyi owinąłem szary, ciepły szalik. W ciszy zamknąłem za sobą drzwi od domu, po czym niespiesznym krokiem udałem się w kierunku ogromnego budynku znajdującego się dwie przecznice dalej. W zaciekawieniu spoglądałem na biały puch, który zdawał się wirować w powietrzu. Płatki śniegu, które już od kilkunastu dni atakowały swym zimnem bezbronne ulice i dachy budynków, wykonywały na ciemnym niebie skomplikowany taniec, który kończył się wraz z momentem, kiedy delikatnie osiadały na kurtkach przechodniów.
Mimo iż na dworze panował chłód, ludzie zdawali się tego nie dostrzegać. Mieszkańcy Nightstone, miasta liczącego niecałe dwadzieścia tysięcy osób, cały swój czas poświęcali przygotowaniom do Wigilii Bożego Narodzenia. Od kilku tygodni zbliżające się święto stało się głównym tematem rozmów dorosłych, którzy zastanawiali się nad kupnem drogich prezentów dla swoich pociech. Wszyscy wpadli w wir kupowania zabawek, które miały znaleźć swe miejsce wieczorem pod choinką, by następnego dnia rozpakowały je ucieszone dzieci. Ja niestety nie mogłem rozkoszować się poszukiwaniami odpowiedniego podarunku dla bliskiej mi osoby, gdyż nie było nikogo, komu mogłem go sprawić. Tak, od kilku lat żyłem samotnie, nie było koło mnie kogoś, kto by budził mnie codziennie rano, szeptał na ucho czułe słówka, czy chociażby towarzyszył mi w czasie smutku. Wkrótce po tym, kiedy Ona już nie witała mnie swoim słodkim uśmiechem, zaczynałem  zatracać się w tej cholernej samotności, która wywoływała u mnie napływ przykrych wspomnień z tamtego dnia, z którego nadejściem cisza na zawsze zapanowała w moim sercu.
Spojrzałem ponownie na obcych mi ludzi, którzy bezustannie wchodzili i wychodzili z supermarketów. Zignorowałem ich entuzjazm i przyspieszyłem kroku. Dłonie, którym od jakiegoś czasu doskwierał chłód, ukryłem w kieszeniach płaszcza. Z wąskich, zaczerwienionych ust wydobywała się gęsta para, a wiatr zapowiadający mroźną zimę przeczesywał gwałtownymi podmuchami moje kasztanowe włosy. Kiedy moim oczom ukazało się liceum ukryte w cieniu pniów starych drzew i wysokich latarni, przymrużyłem powieki otoczone gęstymi rzęsami. Przekroczyłem barierkę, odgradzającą szkołę od ulicy, i poszedłem na tył budynku, aby po chwili dostać się do środka hali sportowej za pomocą kluczy pożyczonych od kolegi wuefisty.
Korytarz, który prowadził w stronę sal do ćwiczeń oraz ogromnego pomieszczenia przeznaczonego do organizowania turniejów i imprez szkolnych, był całkowicie pusty. Miejsce to było pogrążone w wieczornej ciszy, jedynymi słyszalnymi dźwiękami były odgłos moich kroków na starej, skrzypiącej podłodze oraz podmuchy wiatru uderzające w okna budynku. Kiedy oczy zdążyły przyzwyczaić się do panującej ciemności, pociągnąłem za ciemną klamkę od drzwi, za którymi znajdowała się duża sala. Przystanąłem na środku pomieszczenia i rozejrzałem się w około. Bardzo dobrze pamiętałem to miejsce, ten dzień i ten moment, w którym Ona spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, przepełnionym bólem. Odwróciłem się wtedy, gdyż nie mogłem znieść widoku jej opuchniętych powiek, które starała się ukryć makijażem. Ale ja niestety wciąż widziałem te oczy w kolorze brązu, z których jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej płynęły łzy niepozwalające jej twarzy rozpromienić się. Ona cierpiała, a ja nie potrafiłem podejść, przytulić i szepnąć słowa otuchy. Nie chciałem jej okłamywać, że kiedyś jeszcze się uśmiechniemy i nie będziemy zważać na wszelkie trudności, które będą czyhać na nas w cieniu miłych chwil. Myślałem, że tak będzie lepiej i niedługo te męczarnie dobiegną końca. Nie myliłem się. Pewien etap w naszym życiu los uznał za zakończony, ale krwawiąca rana w moim sercu wciąż tam tkwi i błaga o uleczenie. Proszę, spraw, żeby przestało boleć. Żebym nie musiał już płakać. Spojrzałem w górę jakby w nadziei, że ktoś mnie wysłucha i przyniesie mojemu cierpieniu upragnione ukojenie. Do oczu napłynęły mi łzy, co przyczyniło się do tego, że wzrok po chwili się zamazał. Wiedziałem, że nic nie może sprawić, że zapomnę o tym bólu i będę mógł zacząć życie od początku jako trzydziestodwuletni mieszkaniec tego małego miasta.
Odetchnąłem głęboko i zdecydowałem się nie myśleć o tym, co działo się niespełna cztery lata temu. Postanowiłem wrócić już do domu. Jednak moje ciało momentalnie znieruchomiało, kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi do hali sportowej będącej pod władaniem liceum.  Mój umysł wydał rozkaz mięśniom, by udały się wraz ze mną w stronę kryjówki, gdyż doszedł do wniosku, że zostałem zauważony, kiedy wchodziłem do tego budynku, i ktoś wezwał policję, sądząc, że jestem złodziejem. Zamrugałem kilka razy i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu schronienia, aby osoba, która tu przed chwilą wtargnęła, nie mogła mnie zobaczyć. Nie chciałem wpaść w konflikt z prawem, więc pomyślałem, że to jedyne wyjście z tej sytuacji. Pospiesznie, ale i jak najbardziej możliwie bezszelestnie, ukryłem się na pierwszym piętrze, gdzie były głównie toalety. Przykucnąłem za niewielkich rozmiarów ścianką i wystawiłem głowę zza niej, by móc obserwować intruza. Nie udało mi się zobaczyć twarzy tej osoby, gdyż wszechobecny mrok nie pozwalał na dostrzeżenie jakichkolwiek szczegółów. Była to kobieta, która ciągnęła w prawej dłoni walizkę podróżną na kółkach. Szła ona pewnym siebie krokiem i widocznie nie zauważyła, że ją obserwowałem. Nieznajoma okryła swoje ciało czerwonym, sięgającym połowy ud płaszczem, zasłaniającym po części ciemne spodnie rurki. Stukot jej bordowych szpilek ucichł wraz z momentem, kiedy stanęła na środku - niedaleko od miejsca, które jeszcze minutę temu zajmowałem właśnie ja. Kobieta pochyliła głowę i poddała się spokojowi, emanującemu od tego budynku. Od razu domyśliłem się, że nie jest ona policjantką, przyszła tu, aby odetchnąć i rozmyślać nad ciążącymi nad nią problemami. Podniosłem się z ziemi na tyle cicho, by nie zakłócić myśli kobiety i zastanawiałem się nad zejściem na dół i pozostawieniu jej samej. W hali wybudowano tylko dwa wyjścia ewakuacyjne, które znajdowały się na parterze, więc nie było innego sposobu, jak przemknąć obok niej i wyjść. Ruszyłem powoli w stronę schodów, ale los chciał, że nie zauważyłem przed sobą gwoździa, którego przypadkowo kopnąłem nogą. Metal potoczył się na dół, powodując dostatecznie słyszalny hałas, by nieznajoma spojrzała w moją stronę zdezorientowana. Kiedy patrzyła na mnie z lekka wystraszonym wzrokiem, odruchowo pomachałem do niej na powitanie i uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Ja przyszedłem tu tylko na chwilę, już sobie idę i zostawię panią w spokoju - ruszyłem niepewnie w stronę wyjścia. Kobieta jednak wciąż mnie obserwowała, dlatego też poczułem się dość niezręcznie.
- Co pan tu robi o tej porze? - usłyszałem jej niski, ale jednocześnie przyjemny dla uszu głos w chwili, kiedy chwyciłem dłonią za klamkę. Zatrzymałem się i odwróciłem, by móc spojrzeć na twarz osoby, która zadała mi przed chwilą pytanie. Ku mojemu zaskoczeniu, kobieta okazała się być  młodą Azjatką. Przyjrzałem się jej ciemnym, skośnym oczom, przysłoniętym prostą grzywką, małemu, ale zadartemu nosowi oraz pełnym, soczyście czerwonym ustom, których kolor kontrastował z bladą cerą. Dość długie i czarne włosy spięła w idealnie ułożony kok, z którego jednak wydostało się na wolność kilka niesfornych kosmyków. Kobieta uparcie zgarniała je koniuszkami palców i chowała za uszami. Na twarzy Azjatki widniał grymas niezadowolenia z powodu co chwilę psującej się fryzury oraz niespodziewanego spotkania ze mną.
- To samo co pani - wzruszyłem ramionami.- Z tym miejscem łączą mnie silne wspomnienia, dlatego przyszedłem tu, gdyż właśnie tutaj lubię rozmyślać nad przeszłością.
Kobieta pokiwała głową i odwróciła się do mnie plecami. Oddychaliśmy spokojnie i czekaliśmy, aż któreś z nas pierwsze się odezwie.
- Zna pan tą historię?- przerwała ciszę, która od kilkudziesięciu sekund drażniła nasze uszy. Jednak nieznajoma nie spojrzała znów na mnie, tylko rozglądała się do sali sportowej.
- Jaką historię?- zmarszczyłem czoło w zamyśleniu, mimo iż doskonale wiedziałem, o co jej chodziło. Chciałem jednak nie dawać po sobie poznać, że sam jestem bohaterem tej opowieści. Zamiast tego próbowałem skupić się na głosie kobiety w poszukiwaniu obcego akcentu, którego jednak nie dosłyszałem. Widocznie musisz od dawna uczyć się angielskiego…
- Chodzi mi o waszą miastową opowiastkę o Hoshi i Davidzie. Mieszka pan tu, prawda? - przytaknąłem.- Musiał więc pan słyszeć o tym romansie.
- Tak, znam ją - odpowiedziałem, choć to nie było pytanie.- Ale jest ona bardzo stara, sprzed kilku lat, więc nie ma sensu rozdrapywać ran i ponownie jej rozgłaszać po całej okolicy - chciałem, aby kobieta nie zmuszała mnie do zdradzania tej historii, która miała miejsce cztery lata temu i która skończyła się tak tragicznie. Nie mógłbym znieść kolejnych komentarzy na temat naszej miłości.
- Kiedy moja matka, która przyjechała tu rok po tych wydarzeniach, po powrocie do Japonii opowiedziała mi tą piękną historię, musiałam również się tu zjawić. W moim kraju pracuję jako dziennikarka, więc pomyślałam, że mogłabym napisać artykuł o tej miłości. Kiedy dowiedziałam się, jak ludzie zareagowali na wieść o tym romansie, zapragnęłam pokazać im, jak bardzo się mylili co do Hoshi i Davida. Oni naprawdę się kochali, byli gotowi poświęcić swoje życie tylko po to, by drugie z nich mogło zaznać szczęście - Japonka podeszła do mnie  i spojrzała błagalnie w oczy.- Proszę, niech pan opowie mi tą historię. Znam ją zbyt powierzchownie, a chcę poznać ją na tyle dobrze, by móc dowieść innym ludziom, do czego człowiek jest zdolny, kiedy jest zakochany. Proszę mi pomóc - dziewczyna zamknęła oczy w oczekiwaniu na odpowiedź. Ja natomiast nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Byłem zdumiony jej słowami, przez moje ciało przechodziły miłe dreszcze na wieść, że jednak ktoś rozumie.  Po raz pierwszy od czterech lat poczułem, że jednak ktoś współczuje tego bólu i konsekwencji naszych uczuć. Mój umysł kazał mi nie zgadzać się na jej prośbę, zaś serce czuło wielką potrzebę opowiedzenia wszystkiego bez zatajania szczegółów. Moje tętno przyspieszyło, kiedy Japonka otworzyła oczy. Byłem zdecydowany.
- Od czego mam zacząć?

Porywisty wiatr, który szalał dookoła nas, powodował dudnienie w uszach, ale żadne z nas nie skarżyło się ani na to, ani na zimno potęgowane przez biały puch, który delikatnie opadał na ciała moje i Japonki oraz na drewnianą ławkę w pobliżu szkoły, na której siedzieliśmy. Nie zwracaliśmy uwagi na otoczenie i na przechodniów, którzy spoglądali na nas zdziwionym wzrokiem.
- Dobrze pan go znał? -zapytała Azjatka, nasłuchując przejeżdżających samochodów, których odgłos silników zakłócał tą niespokojną noc. Przełknąłem ślinę. Nie wiedziałem, czy mam przyznać się, że to ja jestem słynnym Davidem Watermanem zakochanym bez pamięci w swojej uczennicy. Bałem się, że kobieta poczuje wobec mnie wstręt i obrzydzenie, podobnie jak pozostali dorośli z Nightstone. Lepiej nie mówić… Kiedyś jej to powiem. Kiedyś. Na razie niech pozostanie to moją tajemnicą.
- Poznałem go kilka lat jeszcze przed tymi wydarzeniami - fakt, że właśnie okłamywałem kogoś sprawiał, że byłem dość niespokojny, ale nie potrafiłem wyznać jej prawdy.- Byliśmy dobrymi znajomymi. Jakiś czas później zaoferowano mu pracę w tym liceum, gdzie miał być wychowawcą klasy III.
Japonka pokiwała głową w zamyśleniu.
- I właśnie w tej klasie była Hoshi, prawda?- przytaknąłem, po czym skierowałem wzrok na ziemię. Śnieg padał coraz intensywniej, ulice ukryte były pod grubą warstwą lodu.
- Ale nie poznali się w szkole - spojrzałem w lśniące, brązowe oczy kobiety, która z zaciekawieniem przysłuchiwała się mojej wypowiedzi. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. Serce wybiło się z normalnego rytmu i przyspieszyło. Ogarnęło mnie uczucie samotności i tęsknoty, które wywołało napływ wspomnień z dnia trzydziestego pierwszego marca, który stanowił początek naszej przepełnionej miłości i czułości historii.

marzec, 2008 rok
Dzień zapowiadał się wyjątkowo nieciekawie. Od kilku dni mój samochód zamieszkiwał warsztat, z którego nie wróci wcześniej, niż za tydzień. W dodatku zostałem zatrudniony w nowej pracy - miałem być nauczycielem języka angielskiego. W moim umyśle od samego rana tłoczyły się obrazy rozbrykanych i pełnych pogardy uczniów, którzy wkraczają w wiek dorosłości. Przymrużyłem zaczerwienione oczy i potarłem dłońmi ociężałe powieki. Zawsze, kiedy nie mogłem zasnąć w nocy, następnego poranka byłem rozdrażniony i niewyspany. Teraz również tak było, a stało się to za sprawą rozmyślania nad dzisiejszym pierwszym dniem pracy jako gówniany „mentor” szalonych osiemnastolatków pozbawionych jakiegokolwiek szacunku dla dorosłych. Nie przepadałem za tego typu młodzieżą, już nieraz dała mi się ona we znaki, mimo iż jak dotąd uczyłem wyłącznie dzieci z podstawówki. Cóż, wszystko, co nowe jest trudne do przyjęcia. Ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle… Uśmiechnąłem się, siedząc w autobusie, którego zapach wewnątrz przyprawiał o mdłości. Właśnie dlatego wolę samochody - pomyślałem, obserwując innych pasażerów. Większość z nich miała smutne wyrazy twarzy. Ale nie to powodowało moje obrzydzenie. Ich ubrania były pobrudzone i u niektórych gdzieniegdzie postrzępione. Zastanowiłem się więc, czy ten nieprzyjemny zapach unoszący się w powietrzu zamkniętego pudła na kółkach nie pochodzi czasem od tych osób. Westchnąłem i zacząłem błagać mój umysł o zmianę tematu. Miłego dnia, Davidzie - zaśmiałem się.

W szkole powitano mnie dość miło. Dyrektor przedstawił mnie innym pracownikom w pokoju nauczycielskim i dał czas na zapoznanie się z nimi. Większość z nich była wobec mnie życzliwa, choć ci starsi zdawali się być dość podejrzliwi i nieufni. Postanowiłem jednak nie zwracać na to uwagi, gdyż domyśliłem się, że byłem w ich gronie osobą obcą i nauczyciele muszą mnie lepiej poznać. Jakiś czas później nastąpił najważniejszy moment, a mianowicie rozpoczęcie lekcji. Spodziewałem się wrogiej reakcji uczniów na wieść o nowym nauczycielu, ale jak się okazało pod koniec dnia pracy, moje obawy były całkowicie bezpodstawne, gdyż nie spostrzegłem w ich nastawieniu podejrzanych iskier. Co prawda, ludzie nie witali mnie entuzjastycznie i nie przytulali mnie, by następnie upaść na kolana i dziękować Bogu za moją obecność, ale poczułem, że już niedługo uczniowie będą mnie traktować jak „swojego”. Jednak mimo pozytywnych aspektów dzisiejszego dnia, wciąż w głowie odzywał się niezadowolony głos oskarżający mój samochód o niekompetencje. Zły humor nie opuszczał mojego ciała przez dłuższy czas, towarzyszył mi on również na przystanku autobusowym, kiedy odliczałem minuty do czasu powrotu do domu. Nie chciałem przypominać sobie zapachu stęchlizny, który unosił się w autobusie, którym wyruszyłem do szkoły i którym za piętnaście minut miałem wracać. Zamiast tego schroniłem się pod zacienionym daszkiem, by móc uciec od zimnego, wiosennego wiatru, który ranił moją twarz niewidzialnymi podmuchami.
Przysiadłem na drewnianej ławeczce i zatrzymałem wzrok na pobliskich kamienicach. Zacząłem wyobrażać sobie, że za ścianami tych budynków mieszkają szczęśliwe rodziny- rodzice oraz ich dzieci - które szanują siebie nawzajem i wspierają na każdym kroku. Po chwili mój umysł zaczął analizować relacje wiążące mnie z bliskimi ludźmi. Z rodzicami kontaktowałem się stosunkowo rzadko, poza tym byłem jedynakiem. A Emily … Nie byłem pewien uczuć, którymi od jakiegoś czasu ją darzyłem.  Nie byłem chyba gotowy na nowy rozdział w naszym życiu. Czy rzeczywiście dobrze robimy? Z zamyślenia wyrwały mnie odgłosy westchnienia oraz szurania. Zaskoczony tymi dźwiękami, dochodzącymi z mojej lewej strony, zerknąłem w tamtym kierunku. Na przeciwległym końcu ławki, w cieniu wcześnie zachodzącego słońca, o ściankę daszku opierała się młoda kobieta, która w ręku trzymała ołówek i sprawnymi, ale dokładnymi ruchami  kreśliła jakieś znaczki na kartce papieru. Postać nieznajomej była ledwo widoczna, ale w momencie, w którym się pochyliła do przodu w stronę światła latarni, moim oczom ukazała się drobna twarz otulona falami czarnych włosów. Po raz pierwszy w życiu miałem okazję siedzieć tak blisko Azjatki. Jej piwne, skośne oczy oraz blada cera sprowadziły na moją twarz nieskrywane zaskoczenie. Dziewczyna pochyliła się jeszcze bardziej i poczęła obserwować moje ciemne włosy poruszane coraz chłodniejszym wiatrem.
- Przestraszyłam pana? - odezwała się cicho. A ja zamiast odpowiedzieć na zadane pytanie, wpatrywałem się w nią, pochłaniając ją wzrokiem. Kobieta zmarszczyła w zamyśleniu czoło.- Wiedział pan, że to trochę niegrzeczne, kiedy ktoś wciąż spogląda tak na inną osobę?- zaśmiała się melodyjnie w chwili, kiedy po tych słowach gwałtownie odwróciłem wzrok, a na policzki wkradł się delikatny rumieniec, którego jednak nieznajoma nie dostrzegła, gdyż powróciła do malowania. Nastała kilkuminutowa cisza, która pozwoliła nam przyjrzeć się nawzajem naszemu wyglądowi. Azjatka jakiś czas później ukryła się znów w cieniu, ale mimo to poczułem jej wzrok zawieszony na mojej twarzy. Usłyszałem odgłos przewracania kartki na drugą stronę.
- Zamierza pani dalej malować? - podjąłem próbę rozmowy. Kiedy jednak zrozumiałem, że zadałem dość bezsensowne pytanie, postanowiłem najpierw pomyśleć, zanim się znów odezwę. Usiadłem bliżej dziewczyny, która w odpowiedzi wznowiła rysowanie.
- Mógłbym zobaczyć pani poprzedni rysunek? - Azjatka tylko na mnie zerknęła i zamruczała coś nosem.- Mówiła coś pani?
Proszę, powiedz coś, mam już dosyć ciszy.
- Tak, właśnie stwierdziłam, że określanie mojej osoby za pomocą słowa „pani” jest dość śmieszne i utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem już bardzo stara.
-W takim razie jak mam się do pani zwracać?
Kobieta przewróciła oczami usłyszawszy te niepożądane słowo, po czym wyciągnęła dłoń w geście powitania.
-Nazywam się Hoshi Kazumi, miło mi cię poznać - uśmiechnęła się, a ja uścisnąłem jej dłoń. Wypuściłem powietrze z płuc.
- David Waterman - moją twarz również wykrzywił uśmiech. Puściłem bladą dłoń Hoshi, gdyż na przystanek nadjechał autobus. Weszliśmy do niego i zajęliśmy miejsca obok siebie, co widocznie zawstydziło dziewczynę, gdyż jej twarz pokryła się dużym rumieńcem. Aby jej jeszcze bardziej nie speszyć, udałem, że go nie dostrzegłem.
- Długo tu mieszkasz?- spytałem, nawiązując do jej nietypowej urody. Kobieta jednak nie zrozumiała do czego zmierzam, więc wskazałem na jej skośne oczy.
-Aaa,to.- zamrugała.- Pochodzę z Japonii, ale już w wieku sześciu lat przeprowadziłam się tu z matką.
Zmarszczyłem nos.
- Mieszkam w Nightstone od urodzenia, a jakoś nigdy nie miałem okazji spotkać twojej rodziny.
- Moja mama wróciła do kraju ojczystego rok temu, gdyż rozwodziła się z moim tatą i tam odbyła się rozprawa - wytłumaczyła się. – Kilka dni później znów zamieszkała tutaj, ale niedawno zostawiła mnie samą, gdyż uważa, że jestem dorosła - parsknęła ironicznie.- Przynajmniej jedna z nas dwóch jest dojrzała i nie płacze z powodu utraty niewiernego męża.
- Niewiernego?- zdziwiłem się. Hoshi spojrzała za okno od autobusu i umilkła na chwilę, po czym powiedziała:
- Mój ojciec jest biznesmenem, dlatego też podróżował po świecie. Z racji tego, że rzadko bywał w domu, mógł sobie pozwolić na zabawy z kelnerkami i sekretarką - zauważyłem, jak jej mięśnie rąk napinają się w gniewie, a palce dłoni zaciskają w pięść.- Cholerny palant!
Nastała krępująca cisza. Poznaliśmy się zaledwie kilkanaście minut temu, a Azjatka już zdołała wyspowiadać się z przykrości, która ją spotkała rok temu. Po chwili dziewczyna spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Wybacz mi, sama również nie przywykłam do wyznawania obcym ludziom takich rzeczy, ale widocznie jestem bardzo zmęczona i mój mózg próbuje przejąć kontrolę nad wypowiadanymi przeze mnie zdaniami - martwotę, która brutalnie zawładnęła tym pojazdem, przerwał uroczy  śmiech Kazumi. Odchrząknąłem.
- Masz bardzo ładny śmiech - powiedziałem raczej do siebie, niż do niej. Otworzyłem szerzej oczy, kiedy zdałem sobie sprawę, że rzekłem to na głos, a miało to pozostać na zawsze w moich myślach, by nigdy nie ujrzało światła dziennego. Przełknąłem głośno ślinę na widok czerwonych policzków, które po raz kolejny tego dnia miałem okazję dostrzec na gładkiej skórze twarzy Hoshi. Dziewczyna mruknęła wstydliwe „dziękuję” i zmieniła temat naszej rozmowy, która trwała bardzo, bardzo długo…

Dziś
- Od tamtej pory przez cały tydzień umysł Davida nie mąciła sprawa naprawy samochodu, tylko kolejnych spotkań z Japonką. Na twarzach tych całkiem obcych sobie ludzi pojawiało się zniecierpliwienie, które ustępowało miejsca radości w momencie, kiedy przychodzili na przystanek autobusowy i od razu rozpoczynali wciągającą rozmowę, która pochłaniała ich emocje z niesamowitą prędkością - nieznajoma zerknęła na mnie usatysfakcjonowana moją historią. Podniosła się z zasypanej śniegiem ławki, po czym obserwowała mnie, kiedy również powstałem i ruszyłem powoli w drogę powrotną do domu. Zatrzymałem się jednak, by spojrzeć na kobietę.
- Etap ich zapoznawania się ze sobą zakończył się dość szybko. Już po kilku dniach nastąpił moment, kiedy zaczęli komunikować się poprzez smsy i e-maile. Fascynacja drugą osobą była na tyle silna, że w tak krótkim czasie zrozumieli, że nie są wobec siebie obojętni - zaśmiałem się.- To wszystko działo się zbyt szybko…
Azjatka zmarszczyła nos w zamyśleniu i powiedziała:
- Myślałam, że ich spotkanie będzie nasycone większą dawką romantyzmu - parsknęła, jakby wyśmiewała własne myśli, po czym zmieniła temat.- Dziękuję panu, że zgodził się pan opowiedzieć mi tę historię. Czy miałby pan coś przeciwko temu, gdybyśmy umówili się jutro w kawiarni ”Cookie”, by mógł pan kontynuować swoją opowieść?
- Nie ma problemu - uśmiechnęłam się serdecznie.- I tak mam dużo wolnego czasu, więc godzina poświęcona rozmowie nie uczyni większej różnicy.- po usłyszeniu tych słów kobieta pożegnała się, odwróciła i ruszyła w kierunku swojego mieszkania.
- Proszę zaczekać!- krzyknąłem za nią i stanąłem przed nią tak, by mogła zaskoczona spojrzeć w moje niebieskie oczy.- Jak pani ma na imię?
- Zapomniałam się przedstawić?- wybuchła śmiechem.- Jestem Kate Fumiko. A pan?
Znieruchomiałem. Ona nie mogła poznać mojego prawdziwego nazwiska. Rozwścieczyłaby się na wieść, że ją okłamałem mówiąc, że David Waterman to mój rzekomy znajomy. Ale nie mogłem teraz wymyślić nowego nazwiska, bo Kate domyśliłaby się, że coś jest nie tak. Ścisnąłem dłoń Japonki.
- Jestem David. Po prostu David – moje usta wykrzywiły się w  nieszczerym uśmiechu.


UWAGI: Moment oficjalnego powitania Was, ludzisków, powinien nastąpić na samym początku, ale mój wredny umysł nie chciał pozbawiać estetyki tej pięknej dedykacji C: Jak to zwykle na blogach bywa, nadszedł czas posiedzenia ds. organizacji. A więc:
1. Dziękuję Wam, że dotarliście do końca tego jakże długaśnego rozdziału. Zajął mi on aż 7 stron w Wordzie xD
2. Każdy popełnia błędy w tekście, „specjaliści” od dobrego pisania tekstów są mile widziani, aby mogli mi wskazać ewentualne niepoprawności.
3. To, że czytasz mojego bloga, nie oznacza, że ja również będę czytała twojego (choć prawdopodobnie będę ;P).
4. Co do książki: przewiduję około 20 rozdziałów, fabułę mam zaplanowaną, ale nie na tyle, bym wiedziała, co będzie się dziać w konkretnym rozdziale. Poza tym chciałabym Was poinformować, że powieść pt. „To, co zakazane…” jest książką typu Sugar-Blog , w której miłość Hoshi i Davida zostanie opisana przeze mnie dosyć słodko i pięknie. Możecie pomyśleć, że w ten sposób historia ta traci na wiarygodności, ale nie zamierzam zamęczać Was problemami bohaterów (bynajmniej na razie), skoro sami macie podobne. Kolejną informacją jest to, że w tekście mogą pojawiać sie sceny erotyczne (będzie kilka pikantniejszych wzmianek, ale nie będę opisywać poczynań zakochanych w łóżku).
5.  Rozdziały postaram się dodawać co najmniej co 2 tygodnie, ale nie obiecuję, że znajdę czas. Informuję o nich tylko poprzez GG (ewentualnie na danym blogu).
6. Miłego czytania. Pomodlę się o to, by była masa stałych czytelników, których będzie fascynować historia romansu Japonki i Amerykanina. 
Aww, zapomniałam dodać,że rozdział ten pisałam jakieś 5-6 dni. Ale Wam kopary opadły,nie? <3

28 komentarzy:

  1. Świetna notka, z niecierpliwością czekam na następną :) Ten rozdział wcale nie był tak długi, nawet nie zauważyłam kiedy się skończył, tak się wciągnęłam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne ! Nie skracaj rozdziałów, bo jeśli będą takie- to są idealne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Nie przypuszczałam, że może z tego wyjść coś tak cudownego! Tak, możesz mnie zabić, że w Ciebie zwątpiłam ;p Ale po prostu to jest arcydzieło! Cała historia zachwyciła mnie, gdy zobaczyłam Twoje pytanie na zapytaj :) A teraz, czytając to, wciągnęłam się na dobre!
    Niecierpliwie wyczekuję dalszych rozdziałów i oczywiście proszę o informowanie ;)
    Liberté ♥ z zapytaj :)
    Mój nr gg: 7845080

    OdpowiedzUsuń
  4. haha,będę na tyle miłosierna,że nie zabije cię na razie.ktoś przecież musi czytać moją książkę,prawda? ^^ i dziękuję za ten trud zwany przeczytaniem rozdziału :)

    no,a teraz czekam na kolejną dawkę komentów ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! 5 dni? jeju. sporo tego! jeju, ale Ty super piszesz, ja tez tak chce! zazrdoscic ;) na pewno musialas miec dobra ocene z jezyka polskiego ;P szczeka mi opadla normalnie jak to przeczytalam. Wciagajece jest! :D oczywiscie czekam na nastepny rozdzial !:D!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo iż nie przepadam za historiami, w których głównym wątkiem jest miłość bohaterów, to z kolei twoje opowiadanie jest na tyle ciekawe i wciągające, że z chęcią poczytam dalej, dalej i do samego końca ;)) Gdyby to nie było problemem, prosze informuj mnie o nowych rozdziałach^^ Z niecierpliwością będę wyczekiwać następnej części. Zapraszam do mnie i Pozdrawiam~! Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Z początku chciałabym podziękować, że odezwałaś się na moim blogu, bo dzięki temu natrafiłam na świetnie zapowiadające się opowiadanie w twoim wykonaniu. Bardzo dobrze piszesz, twój styl jest jak najbardziej poprawy, bardzo dobrze potrafisz rozwinąć wyobraźnię czytelnika po przez opis fabuły i przeżyć bohatera. Miałam wrażenie, że zaczęłam czytać bardzo dobrze zapowiadającą się książkę. No i duży plus dla ciebie, że jedną z głównych bohaterów jest Azjatka, tym bardziej Japonka (a ja kocham Japonię i Japończyków). Tak więc myślę, że zdobyłaś kolejnego czytelnika ^-^. I modły tutaj nie są potrzebne, skoro bardzo dobrze piszesz i nie zanudzasz czytelnika, uwierz mi ;p. A ktoś, kto zna się troszeczkę na pisaniu, doceni twój wysiłek i talent, i za pewnie będzie śledził twoje poczytania w dalszym pisaniu, tak jak ta ;p.
    No cóż mogę napisać na zakończenie? ;p. Jestem bardzo ciekawa, jak rozwiniesz dalszy wątek zakochanych, no i... cóż, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;].

    Pozdrawiam i życzę ogromnej weny.

    P.S: Co do długości rozdziałów, to mi wcale to nie przeszkadza. Dla mnie mogły być jeszcze dłuższe ;].

    www.kizunanonippon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm, sama nie wiem od czego mam zacząć bo z tego wszystkiego chyba zabrakło mi słów, żeby opisać to co doznałam podczas czytania tekstu...
    Ogólnie to czytam same yaoice, żadnych opowiadań blogowych o związkach hetero, nie lubię tego. Tylko książki, ale mniejsza o to. I na początku miałam pewne wątpliwości, co do tego, że faktycznie mi się spodoba, ale kiedy zaczęłam czytać coś we mnie pękło. Nie wiem czy to twój fantastyczny styl pisania, o którym zaraz wspomnę czy fabuła która zapowiada się niesamowicie?
    Sama nie wiem...
    Czytałam już kilka takich blogów, o romansie nauczyciela z uczniem, ale nie miały w sobie tego czegoś co ma twoje opowiadanie. Zapowiada się na prawdę obiecująco, zwłaszcza że to pierwszy rozdział, który tak potwornie mnie wciągnął!
    Kiedy zaczął opowiadać tak znikąd porównałam Davida do starej Rose z Titanica, która jako babcia zaczęła opowiadać o Jacku i momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy.
    I nie mam pojęcia jakie będzie zakończenie, ale sądząc po kilku zdaniach zawartych na początku rozdziału czuje że nie będzie happy ednu. Ale to dobrze, szczęśliwe opowiadania są straszliwie irytujące i wydają się mało wiarygodne.
    Spodobało mi się pierwsze spotkanie Hoshi i Davida. Faktycznie, nie było romantyczne, ale miało swój urok.
    Ich historia wydaje się bardzo interesująca i nawet nie wiesz jak bardzo chcę poznać ją do końca.
    A teraz stylistyka. Mam cię w tej chwili ochotę udusić bo nie ma do czego się przyczepić. Zero, NIC! Jesteś okropna wiesz? : D
    Masz bardzo, bardzo bogate słownictwo i świetnie budujesz zdania. Jednym słowem, jesteś genialna!
    I tak bardzo nie mogę doczekać się w końcu drugiego rozdziału, aż w końcu poznam dalszy kawałek tej pięknej historii.
    A jak na razie życzę ci weny kochana.

    pozdrawiam, twoja Tina : *

    OdpowiedzUsuń
  9. Informuj, informuj mnie o nn, bo ja czytam na bierząco, tylko po prostu odpisuje raz na tydzień, bo mało czasu mam. Ale czytam i świetne jest : *

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, oj, oj. Weź rób większe czcionką. Bo mnie oczy już od przyglądania zaczynały szczypać.
    Tak więc. Romans z nauczycielem od razu mi się skojarzył z Arią z Słodkich Kłamstewek xD
    Bardzo fajnie to wszystko opisałaś i mam nadzieje że nie zrezygnujesz z opisów na rzecz kupy dialogów.
    Początek wydaje się ciekawy i poinformuj mnie o nowej notce~
    Namiary na mnie masz. Bayu~

    OdpowiedzUsuń
  11. NARESZCIE! Wiedziałam, że po tb można spodziewać się najlepszego xD
    Czekam na kolejną notkę.
    Informuj mnie o nowych postach:24901928

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki za komentarz na blogu ;) Ja wiem, że to nagłe zniknięcie wiecznie-przeklętej mogło zaskoczyć, ale nie miałam innego wyjścia. Tak jak już wspomniałam tam u siebie, wiecznie-przeklęta będzie istniała, tzn. będzie można ją przeczytać, kiedy tylko ją dopracuję i jakoś podłapię na nią pomysł. Mam ogólny zarys historii natomiast brakuje mi wypełnienia. Nie mogę raczej zacząć na prologu, a zaraz w pierwszym rozdziale wstawić zakończenia... To raczej byłoby dziwne i nie na miejscu ;)
    Mam nadzieję natomiast, że te opowiadanie, które rozwinę teraz również przypadnie Ci do gustu. Wiem, że może początkowo wydaje się nie za ciekawe, ale wątpię, że ktokolwiek wiedząc to, co będzie na początku, przewidzi dalszą część czy np. zakończenie :)

    Nawiązując do Twojego nowego bloga... Jest to konkretny i dosyć ciężki kawał tekstu. Widać, że nad nim pracowałaś. Można poznać to między innymi po braku powtórzeń czy rozbudowaniu opisów. Prawda jest też taka, że owszem, rozdział ten masz przerażająco długi. Czytając troszkę zmęczyły mi się oczy, ale dotrwałam do końca, bo wciągnęła mnie ta historia. Jestem po szkoleniu Nicholasa Sparksa, więc tego typu historie miłosne nie są mi obce i bardzo lubię wczytywać się w problemy ogółu.
    Czekam na to jak rozwinie się akcja :)
    Dodam Cie do polecanych :)
    Jest naprawdę świetnie :)

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Proponuję zmienić czcionkę, ale wszystko pozostałe jak najbardziej ok. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku.. już się zakochałam :)
    chce więcej :)
    Proszę o poinformowanie mnie o nowych rozdziałach na ryssik.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej.
    Najpierw w odpowiedzi do komentarza na moim blogu: u mnie występuje dość krwawa fantastyka. Miłość... no, jakieś wątki miłosne czasem są :) wampiry zaczynają się dość wcześnie, są praktycznie przez całą książkę. Tyle że one nie są takie jak w Zmierzchu, tzn. nie takie romantyczne, tylko krwawe, ale miewają chwile słabości. Również Alezort - bóg piekła, który będzie występował w dalszych rozdziałach - jest w pewnym sensie wampirem. Świrniętym O.o" ale jest xD

    A teraz odnośnie bloga. Na początku błędy, bo mam skłonność każdemu je wypominać ;x no więc, gdzieniegdzie stawiasz niepotrzebne przecinki, np. 'W ciszy zamknąłem za sobą drzwi od domu, po czym niespiesznym krokiem udałem się w kierunku ogromnego budynku, znajdującego się dwie przecznice dalej', przed 'znajdującego się' nie powinno być przecinka. Nie pytaj mnie, czemu, nie ogarniałam nigdy polskiego, ale z interpunkcji podobno jestem świetna, a zasad nie znam xD W dialogach błędy typu: tutaj niepotrzebna kropka, tutaj powinna być duża litera, etc.
    Zauważyłam, że nie masz problemów z powtórzeniami - duży plus dla Ciebie. Opisy też masz dobre, a nie takie, że w jednym zdaniu jest przedstawiony wygląd całego bohatera. Wygląd powinien być kwestią poboczną, dodaną mimochodem. Widać, że starałaś się nad tekstem. Są refleksje głównego bohatera, ogólnie - wszystko to, co powinno być w pierwszej osobie napisane. No to chyba tyle. Co do fabuły - ciężko mi powiedzieć ;p nie moje klimaty, ale jak to mi często mówią - trzeba czytać różne gatunki, a nie pogrążać się w jednym. Także, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  16. 7 stron w Wordzie? To mnie najbardziej zaskoczyło. Sama kiedyś pisałam opowiadania, ale nie potrafiłabym na raz, w jednym rozdziale stworzyć tak dużo zdań, więc naprawdę podziwiam. Jak na pierwszy wpis, to bardzo mi się podoba. Historia mnie zaciekawiła i szczerze interesuje mnie to, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Spodobało mi się również to, że opowieść będzie "piękna i słodka", jak to określiłaś, bo takie właśnie czyta się najprzyjemniej. Weny życzę i czekam na następny wpis ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. BoA to wokalistka i szczerze przyznam, że nie słucham zbyt wiele jej piosenek. Najbardziej podobają mi się "Hurricane Venus" - http://www.youtube.com/watch?v=vz7Gstx5ogk&feature=related i "Eat You Up" - http://www.youtube.com/watch?v=kd2Cvxrxpfc
    Zaś jeżeli chodzi o zespoły to jest ich bardzo dużo i naprawdę nie wiem który Ci polecić. A jakiej słuchasz muzyki? ;) Np. wczoraj pojawił się nowy teledysk B.A.P, o którym pisałam tutaj: http://my-k-pop-music.blogspot.com/2012/07/bap-no-mercy-mv.html?showComment=1342674443070#c898160025821318178

    OdpowiedzUsuń
  18. Komban wa!
    Serdecznie zapraszam na nową notkę nahttp://story-yaoi.blog.onet.pl/ ;) Mam nadzieje, ze się spodoba komuś^^. A ja jadę się plażingować nad morzę!
    Kimi ;*
    PS. Powiadomiłam Cię na obu blogach xd. Tego przeczytam jak wrócę, o! ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Oo, jesteś fanką Zelo? :D Mi się on najbardziej podobał właśnie w blond loczkach, ale uważam, że w tym teledysku też wygląda świetnie. + Nie podobają Ci się warkoczyki lidera? A mi się właśnie wydaje, że pasują do niego. Wygląda jak prawdziwy raper XD

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam serdecznie na relację z konwentu Balcon 2012: Jubileusz. http://hikarib.bloog.pl/ Pozdrawiam~! Lena

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie wreszcie NN :) [zbior-ksiag.blogspot.pl]

    OdpowiedzUsuń
  22. Wybacz, że dopiero teraz zabrałam się za czytanie, ale na te wakacje wyznaczyłam sobie tyle celów, że po prostu brak mi czasów na ich realizacje, a co dopiero na jakieś dodatkowe zajęcia :) No, ale do rzeczy.
    Jestem bardzo zaskoczona i to pozytywnie. Opowieści o miłości uczennicy i nauczyciela są dosyć rzadkie, a moim zdaniem jedne z najciekawszych tematów. Związki gdzie dwojga ludzi dzieli spora różnica wieku, są bardziej... pikantniejsze niż takie gdzie mają one miejsce między rówieśnikami.
    Podoba mi się Twój styl pisania. Wszystko to było takie namacalne... świetnie wręcz radzisz sobie z opisywaniem otoczenia! Nic tylko pozazdrościć :)
    Z tego co widzę całe to opowiadanie nie będzie miało happy endu, co mnie - mimo że zabrzmi to nieco brutalnie - bardzo podoba. Nie lubię szczęśliwych, sweet zakończeń, gdyż zazwyczaj są one przewidywalne i nudne.
    Podoba mi się również to, że główna bohaterka będzie nieco nieśmiała! Z chęcią bym całowała autorki takich opowiadań po rękach! Po prostu dla mnie to wręcz przecudowne, móc zapoznać się z czymś takim. Mam dosyć merrysowatych Sakur, które jak nie biją, to obrażają, albo pyskują. Zero szacunku do mężczyzn. Zero. A ja czegoś takiego nie toleruję.
    Mam prośbę - mogłabyś mnie powiadomić o kolejnym rozdziale na gg? Z góry dziękuję. 11577796
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz na moim blogu!

    OdpowiedzUsuń
  23. Swietne. :) Naprawdę wciagające i ciekawe :)
    Chiałabym zaprosić do siebie, własnie dodałam 1 rozdział, może Cię zaciekawi moje opowiadanie :)
    http://akogare-ga-itai.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak, wow, przeczytałam!
    Przebrnęłam przez to (nie, nie chce być niemiła, przepraszam :DD) z wielkim trudem TYLKO I WYŁĄCZNIE dlatego, że przy każdym czasowniku w rodzaju żeńskim musiałam się zatrzymać i pomyśleć, dlaczego ona nie może być chłopakiem. Serio, co jest ze mną nie tak?
    I wcale nie przyznam się do faktu, że strasznie jarają mnie relacje uczeń-nauczyciel. Chociaż w życiu nie chciałabym tego doświadczyć, ugh.
    Wow, ale fajnie księżyc mi świeci.
    Tak, jejku, wiesz, czuję się niezręcznie, pisząc ten komentarz. No bo, naprawdę, kurczę, Ty tam odpowiadałaś na każdy i mi się tak wryło w mózg, że jesteś autorką bloga, chociaż wiedziałam, że nie jesteś i... dobra, po prostu... fail, wiem. To się więcej nie powtórzy, jaki wstyd. Jak ja dziś w ogóle zasnę.
    Twój styl jest genialny, z tego, co widzę, nie potrzebujesz nawet bety! (ale wiesz, jakbyś chciała, to ja zawsze jeden do dyspozycji, mogę si przesłać skany wszystkich moich osiągnięć w dziedzinie polonistyki, hahaha). Dobra, dosyć, przestaję. Wspominałam, że jestem dziwna?
    Naprawdę, wiesz jak mnie boli fakt, że kompletnie nie mam się czego doczepić?
    No okej, bo nie byłabym sobą, dwie rzeczy, które mnie irytują (zignoruj, jestem drażliwym człowiekiem XD):
    Ta muzyka na dole strony! Omg, muszę tak wiesz *scroll, scroll* i ją wyłączać za każdym razem, jak wejdę w jakąś podstronę, gosh. Cholerne skryptowanie, nie powinna się automatycznie odtwarzać! :c
    A druga to fakt, że chyba chcesz mmnie dziewczyno wykończyć. Błagam, czytam jakieś 7 godzin dziennie i PRAGNĘ abyś dzieliła tekst na akapity, serio, PRAGNĘ. Znaczy, w późniejszej części tekstu było okej, ale na samym początku myślałam, że wysiądę.
    Taak, musiałam ponarzekać, serio, jestem jak starsze panie, haha :D
    No, nie martw się, już kończę. Wiesz, myślę, że masz problem. Teraz się ode mnie nie uwolnisz! *zaciera ręce*
    Dodaję bloga do obserwowanych i... czekam na nowy? :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Na początek dziękuję za komentarz na moim blogu. Mam nadzieję, że rozdziały Ci się spodobają. ^-^

    Cóż by tu powiedzieć... Dotychczas nie lubiłam romansów. Czytałam ich bardzo, bardzo mało. Mimo to, zaciekawiłaś mnie swoim opowiadaniem. Perspektywa z jakiej piszesz - David opowiada o swojej miłości z Hoshi reporterce - jest dobrym wyborem. Dzięki temu opowiadanie nie zaczyna się przeciętnie. ; D
    Początek wydaje mi się bardzo ciekawy, z całą pewnością będę śledziła losy bohaterów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie napisze jakiegos megadlugiego komentarza bo jestem na telefonie. Mimo ze rozdzial byl naprawde dlugi to czytalo sie go dobrze. Dooieri go skonczylam. Planuje przeczytac nastepny jutro. A ci do tego to powiem cu ze masz oryginalny pomysl na too co piszesz. Podoba mi sie twoja oryginalnosc.

    OdpowiedzUsuń
  27. Przebudzenie = dokładnie jak tytuł (wymarzony) do tomiku wierszy jaki zamierzam nadać mej publikacji jak oczywiście będzie się dało – na co szczerze średnio liczę :P

    Ohh wzruszające i bardzo atmosferyczne :* Ciekawy początek nie spodziewałam się retrospekcji aż takiej dramatycznej :P Też nie lubię autobusów – walą tam ludzie jak nie wiem. Albo żula wąchaj albo zapachnidloną babę, od której perfum można się zrzygać :P Bardzo Światowa ta Hoshi ale nie dziwi mnie to Azjaci poza granicami swego kraju zmieniają się i są bardziej otwarci :0
    Hah fajne przywitani. Konkretne i rzeczowe. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten rozdział nazywasz długaśnym? No cóż, może i na taki wygląda, ale uwierz- czyta się cholernie szybko. Świetnie piszesz. Jestem bardzo uczulona na jakiekolwiek błędy; u Ciebie nie znalazłam ani jednego. To jeden plus. Drugim jest oczywiście postać Japonki. ^.^
    Nie wiem, skąd mam adres Twojego bloga. Z Zapytaj? No cóż, nieważne. Cieszę się, że na niego trafiłam. Jeśli przeczytasz ten komentarz, to prosiłabym o powiadomienia odnośnie nowych rozdziałów c:
    GG - 3902746 :>

    OdpowiedzUsuń

Komentarze reklamujące inne blogi oraz te, które naruszają estetykę bloga, zostaną usunięte.