UWAGI: I wita Was kolejna notka z rodzaju nudnych i niewiele znaczących. Ale naprawdę nie mam pojęcia, jak uatrakcyjnić kolejne rozdziały, nie mam pomysłu na to, by sprawić, że codzienność głównych bohaterów będzie ciekawsza. Dlatego, jeśli macie jakiekolwiek pomysły na dalszą fabułę, z chęcią ich wysłucham na GG. Bo ja mam zaplanowane tylko te ważniejsze wydarzenia... D:
P.S. Polecam przesłuchanie piosenki w poniższym linku, jest cudowna!
P.S. Polecam przesłuchanie piosenki w poniższym linku, jest cudowna!
Dziś
Dziwnie - było to
idealne określenie powstałe w moim umyśle dla uczucia, które niedawno pojawiło
się w moim sercu. Fakt, że dziś nie musiałem wstać wczesnym rankiem, by móc się
przygotować do wyjścia i spotkania z Kate, sprawiał we mnie wrażenie pustki i
narastającej melancholii. Za bardzo przyzwyczaiłem się do obecności tej
urodziwej damy o bladej cerze, która zawsze witała mnie radosnym
uśmiechem.Musiałem się jednak pogodzić z tym, że kobieta poświęca teraz swój czas na
zarobienie pieniędzy niezbędnych do przeżycia.
No właśnie. Nawet nie wiedziałem, w jakim
miejscu Fumiko się zatrudniła, nie miałem pojęcia o tym, co robi w danej
chwili. Przygryzłem nerwowo dolną wargę ust i skierowałem wzrok na niedawno
wyremontowany budynek, na którego ścianach widniały liczne zdobienia pochodzące
zapewne z czasów późnego baroku. Miasteczko przysłoniła gęsta mgła, która
zdecydowanie zmniejszała pole widzenia mieszkańcom Nightstone tak, że
musieli mrużyć oczy, by móc cokolwiek dostrzec w "białej ciemności". Zaśmiałem
się głośno z wymyślonego przeze mnie oksymoronu, mimo panującej w około
duszącej i przytłaczającej atmosfery. Powietrze było dziś wyjątkowo uciążliwe, niż baryczny
ponosił odpowiedzialność za taki stan rzeczy.
Uchyliłem drzwi od biblioteki i pośpiesznie
je za sobą zamknąłem, jakby w obawie, że mgła przedostanie się do budynku i
wypełni wszystkie jego zakamarki.W pomieszczeniu było o wiele cieplej, niż na
zewnątrz, co mnie ucieszyło, gdyż spacer przy temperaturze dwóch stopni Celsjusza do miłych nie należał. Uwolniłem szyję z szarego szalika, zdjąłem
rękawiczki i rozejrzałem się dookoła. Od kilku miesięcy tu nie przychodziłem,
co potwierdziło widoczne zaskoczenie wymalowane na mojej zaczerwienionej
twarzy. Budynek poddano remontowi, przemeblowano wszystkie stoiska z książkami.
Ruszyłem powoli przed siebie i po chwili skręciłem w lewo. Na pierwszy rzut oka
biblioteka wydawała się dwa razy większa, prawdopodobnie wyburzono niektóre
ściany i złączono ze sobą pomieszczenia.
Wszystko prezentowało się znakomicie, w
około pachniało świeżo ściętym drewnem i klejem do mebli. Po lewej stronie
stała lada, a za nią kilkoro pracowników. Natomiast po przeciwnej stronie
spostrzegłem rzędy regałów wypełnionych przeróżnymi książkami. Na końcu
biblioteki zostało ustawione kilka fotelów i stoisk z komputerami, co pewnie
ucieszyło młodzież, która chciała skorzystać z Internetu, niekoniecznie w
celach naukowych.
Po szybkim zapoznaniu się z otoczeniem,
podszedłem do półek w poszukiwaniu pewnej książki, którą trzymałem w rękach już
niejeden raz.
- Jest - mruknąłem pod nosem i
pochwyciłem niedługą lekturę. Zerknąłem na tytuł. "Romeo i Julia".
Sam nie do końca rozumiałem, dlaczego to właśnie ten dramat uznałem za
ulubiony. Być może złudnie przypomina moją historię? - pomyślałem. - Ale
w mojej opowieści los wobec jednej osoby był bezlitosny, a druga musi teraz
cierpieć z tego powodu.
Mimo wszystko lubiłem to uczucie. Tylko
ono sprawiało, że pamiętałem o mojej ukochanej, miałem pewność, że ona
istniała, była realna, nie stanowiła tylko części wybujałej wyobraźni.
Pokręciłem przecząco głową na znak protestu wobec umysłu, który pragnął
przypomnieć mi ten feralny wieczór, który stał się swego rodzaju metą naszego
wspólnego życia, do której nie chcieliśmy nigdy dobiec. Zamrugałem kilka razy i
podszedłem do lady, by wypożyczyć tą powieść. Tylko o tym nie myśl. Tylko o
tym nie myśl - powtarzałem, nie zwracając uwagi na to, co się wokoło mnie
dzieje. Po chwili jednak odzyskałem świadomość, a moje serce przyspieszyło na
widok pewnej osoby, która poczęła się odwracać w moim kierunku.
Dość wysoka kobieta o wiecznie
ufarbowanych, rdzawobrązowych włosach sięgających łopatek spojrzała na mnie. Od razu dojrzałem w jej oczach falę napływających wspomnień i
ogromne poczucie winy. Było to dość śmieszne, gdyż dziewczyna obarczała się
wyrzutami sumienia, a przecież nie przez nią to się tak skończyło, był to
tylko i wyłącznie mój błąd. Uniosłem kąciki ust lekko ku górze - wystarczająco,
by 22-latka odwzajemniła się tym samym. Przeniosłem wzrok na plakietkę
przyczepioną do jej swetra, na którym widniało imię i nazwisko tejże osoby.
Lisa Darkness.
Przyjaciółka Hoshi. Jedyna osoba, która
wiedziała. Ktoś, kto podzielał mój smutek, mimo iż nasz związek był zakazany.
- Proszę - kobieta oddała mi wybrane
przeze mnie dzieło Szekspira, które dopiero co zeskanowała. Podziękowałem i po
uprzednim narzuceniu na siebie szalika, skierowałem się w stronę wyjścia. W
momencie, kiedy sięgnąłem za klamkę, coś powstrzymało mnie od pójścia do domu.
A było to proste pytanie:
- David?
Zamknąłem oczy. Przez chwilę wydawało mi
się, że słyszę głos Hoshi - osoby, która nie była jedynie dodatkiem do mojego
życia. Ona była moim życiem. Tak proste pytanie składające się jedynie z
jednego wyrazu dostatecznie wytrąciło mnie z równowagi, że myśli zaczęły
analizować wszystkie moje wspomnienia w poszukiwaniu tego jednego, tak ważnego,
że do oczu od razu napłynęły mi słone łzy.
- David?
- Tak?
- Myślę, że cię kocham.
Nie byłem pewien, czy to czasem nie
wytwór mojej wyobraźni i moje uszy słyszą coś innego, niż w rzeczywistości.
Wiedziałem jedynie to, że to był głos bardzo podobny do Hoshi, choć
przepełniała go nuta zaskoczenia,a także nie dosłyszałem w nim znajomego akcentu, który Kazumi jednak
posiadała. Nie chciałem się łudzić, że Azjatka się zjawi, przytuli mnie i
szepnie na ucho upragnione wyznanie miłosne. Jej już nie było, zniknęła za
pstryknięciem palców, a ja nie mogłem cofnąć ciągu tych zdarzeń, strachu w jej
ciemnych oczach, śmierci. Gdybym dostał szansę spotkania jej jeszcze raz na
przystanku, uśmiechnąć się na widok jej rozpromienionej twarzy, pogłaskać
policzka,dotknąć ust... Oddałbym wszystko, by choć ten jeden, jedyny raz poczuć
znowu tą miłość.
Westchnąłem przeciągle dla rozładowania
napięcia w moim organizmie i spojrzałem na osobę, która zadała mi przed chwilą
pytanie. Kate stała kilka metrów ode mnie, przyciskając do brzucha kilka
ciężkich książek. Jej postawa wyrażała przejawy uradowania z zaistniałej
sytuacji, nie byłbym zdziwiony, gdyby Japonka rzuciła mi się na szyję, nie
przejmując się ludźmi w bibliotece, którzy wpatrywaliby się w nas, jak w
wariatów.
- Pracujesz tu? - zdziwiłem się. W
odpowiedzi Fumiko wskazała na plakietkę z jej danymi i pieczątką.
- Dzięki temu niedługo stanę się popularna, ludzie będą mnie prosić o autografy i przysyłać słodycze -
zażartowała, robiąc przy tym pozę pod tytułem: " Jestem śliczna, słodka i
bardzo lubiana". Tego mi właśnie brakowało - poczucia humoru u Azjatki. Na pozór wydawała się być elegantką o skłonnościach
do wiecznej powagi, ale czasami wręcz tryskała energią. Zaśmiałem się cicho i
poszedłem z dziewczyną w bardziej ustronne miejsce, gdzie moglibyśmy spokojnie
porozmawiać.
- To twoja ulubiona? - zapytała ni stąd,
ni zowąd, na co uniosłem jedynie brwi ku górze, gdyż nie zrozumiałem, do czego
zmierza.- Chodzi mi o książkę, którą wypożyczyłeś. "Romeo i Julia",
zgadza się?
- Tak. Lubię ten dramat, choć sam wątek
miłości może wydawać się zbyt dziewczęcy. Ale podobają mi się historie, które
pokazują, że jest coś ważniejszego od zamożności, pieniędzy i innych dóbr
materialnych.
Japonka zerknęła na mnie zza pleców i
uśmiechnęła się łobuzersko.
- Widocznie jesteś bardzo wrażliwy -
podsumowała. - Kobiety na to lecą.
Nie wytrzymałem. Wybuchłem niepohamowanym
śmiechem i przysłoniłem usta dłonią, by zagłuszyć ten dźwięk - znajdowałem się
przecież w miejscu publicznym, w którym obowiązywała cisza. Każdy zauważyłby,
że 23-latka jest dzisiaj w znakomitym nastroju, żartobliwe uwagi wyciągała,
niczym z rękawa. Sama zainteresowana zniknęła na chwilę, po czym wróciła z dwoma
krzesełkami, na których potem przysiadaliśmy.
- Cieszę się, że przyszedłeś, bo
przynajmniej cię wykorzystam i urozmaicisz mi przerwę fragmentem dalszej
opowieści o Watermanie i Azjatce. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli w tym
czasie zjem kanapkę? - pokręciłem przecząco głową i obserwowałem, jak Fumiko
wydobywa z kieszeni szarego żakietu swój posiłek, uprzednio położywszy na udach
chusteczkę służącą za serwetkę, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło.
- Słucham - ponagliła mnie. A ja? Cóż,
nie miałem innego wyjścia i z uśmiechem na twarzy wytężyłem swój umysł w
poszukiwaniu wspomnień z pierwszych dni wiosny, która nieprędko zawitała do
naszego miasteczka.
kwiecień, 2008 rok
Brunetka z obojętnym wyrazem twarzy
podeszła do biurka i odgarnęła lśniące włosy za plecy. Spojrzała na zegarek
zawiązany na nadgarstku, jakby w oczekiwaniu na koniec naszej rozmowy, która
się nawet jeszcze nie zaczęła. Po chwili otworzyła usta i powiedziała:
- Los Angeles. Myślę, że będzie to
właściwe miejsce.
Spojrzałem w górę i przyjrzałem się jej
twarzy owładniętej wymuszonym znużeniem. Podniosłem się z krzesła, by mieć
lepszy widok na Kazumi.
- Pytałaś się całej klasy, czy przystają
na twoją propozycję?
- Większość przyjęła to pozytywnie. Nasza
miejscowość znajduje się blisko gór, więc myślę, że ocean i słońce to coś,
czego w tej chwili potrzebujemy.
Zastanowiłem się przez kilkanaście
sekund. Miałem wrażenie,że w przeciągu kilku ostatnich dni ktoś wypowiedział
już nazwę tego miasta. Niestety w tej chwili nie miałem czasu na myślenie nad
tym, ważniejsza była teraz obecność Kazumi. Podszedłem do dziewczyny, nie
wiedząc, czy dobrym pomysłem byłoby podjęcie naszej wczorajszej rozmowy. Ale
nie wróciłem do tamtego tematu, nie chciałem jej jeszcze bardziej denerwować.
- Dziś przygotuję notatkę o atrakcjach
tego miasta i przekażę to panu - dodała.
- W porządku.Zwolnię cię z ostatniej
lekcji i wspólnie popracujemy nad udoskonaleniem naszego pobytu nad oceanem.
Japonka skinęła tylko głową i wycofała
się z gabinetu. Westchnąłem. Mimo wszystko czekał mnie jutro ciężki dzień.
- Może być?
- Skąd zdobyłaś aż tyle ulotek? -
spojrzałem z niedowierzaniem na porozrzucane na biurku sterty kartek związanych
z atrakcjami czekającymi na nas w Mieście Aniołów. Hoshi podsunęła drewniane
krzesło obok mnie i bezszelestnie zajęła na nim miejsce.
- Niektóre wydrukowałam, a inne dostałam
od znajomej. Przejrzałam większość ulotek i bez skrupułów mogę stwierdzić, że
wyjazd ten przyniesie nam dużo wrażeń - uśmiechnęła się promiennie, co
sprawiło, że mój humor momentalnie się poprawił. Ostatni raz byłem świadkiem
jej wesołego nastroju ponad dziesięć dni temu, miałem nadzieję, że
kobieta wkrótce nie stanie się na powrót chłodna i obojętna.
Bez zbędnych wstępów zabrałem się za
przeglądanie kolorowych kartek, co jakiś czas wymieniając zdania na ich temat z
moją towarzyszką. Czas pędził nieubłaganie, aż nadszedł moment, w którym
dzwonek przedarł się do naszych uszu. Spojrzałem na skoncentrowaną na zadaniu
Hoshi, która z niecierpliwością czegoś szukała.
- Coś się stało?
Dziewczyna pogłaskała dłonią czoło, jakby miało jej to pomóc w intensywnym zastanawianiu się nad czymś.
- Znalazłam w Internecie bardzo ciekawe
informacje na temat zabytków w Los Angeles i chciałam to panu pokazać.
Najwidoczniej zostawiłam to na stole w jadalni - splotła ręce na piersiach. Podenerwowanie rosło w niej z każdą minutą z powodu jej nieuwagi. - Będę
musiała je przynieść dopiero jutro.
Nagle do głowy przyszedł mi pewien
pomysł.
- Albo pojedziemy teraz do twojego domu i
pokażesz mi te notatki - zauważyłem, że na twarzy dziewczyny wymalowała się
niepewność. - Przecież i tak wracasz autobusem, dziś nie będziesz musiała
czekać na jego przyjazd. A podwiezienie ciebie to dla mnie wielka przyjemność.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" -
przerwałem jej z lekkim uśmiechem. Nie mogłem dopuścić do tego, abym ponownie
został odtrącony, im dłużej przebywałem z Hoshi, tym bardziej pragnąłem jej
obecności. Od razu wstałem z krzesła i po spakowaniu ulotek do reklamówki,
ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły. Dziewczyna szła za mną z lekko opuszczoną
głową, jakby nie wiedziała, czy dobrze robi. Jednak błysk w jej brązowych
oczach podpowiedział mi, że jednak się cieszy - chciała, aby wszystko wróciło
do normy, byśmy znów spotykali się na przystanku, by następnie rozgrzać
organizmy za pomocą gorącej kawy.
Kilka minut temu zadzwonił dzwonek ogłaszający lekcję, więc mogliśmy swobodnie poruszać się po opustoszałych
korytarzach. Kiedy dotarliśmy na parking umiejscowiony przed szkołą i zajęliśmy
miejsca w samochodzie, ruszyłem w kierunku już mi dobrze znanym, mimo iż byłem
tam tylko raz. W czasie jazdy nie mówiliśmy wiele, a może nawet nic. W ciszy przyglądaliśmy się widokowi za oknem, choć ja większą uwagę skupiałem na tym,
by uspokoić łomotanie mojego serca. Nie byłem pewien, czy dziewczyna nie słyszała czasem głośnego odgłosu jego bicia.
Ponownie musiałem zatrzymać pojazd kilka metrów od mieszkania Azjatki, co jednak zbytnio mi nie przeszkadzało,
przynajmniej nie padał deszcz, niebo było bezchmurne. Hoshi wprowadziła mnie do
domu i od razu podała mi notatki, które rzeczywiście znalazły się na stole.
Wydawało mi się, że 18-latka mnie zbywa,
chce jak najszybciej zakończyć te spotkanie -będąc ze mną w jej domu, nie czuła się zbyt komfortowo. Cóż, nie winiłem jej za te zachowanie. Można by rzec, że
doskonale ją rozumiałem.
- Oczywiście nie są to wszystkie
atrakcje, wypisałam tylko te najważniejsze i najtańsze, ale uważam, że nie ma
potrzeby zwiedzania większej ilości zabytków. Główną atrakcją będzie tam
przecież słońce - wskazała ręką na kanapę, na której po chwili usiadłem.
Kiedy dziewczyna ukryła się w kuchni, ja zapoznawałem się ze zdobytymi przez
nią informacjami. Przyglądałem się jej charakterze pisma, które było zdecydowanie piękne
i czytelne.
- Auć!
Gwałtownie podniosłem wzrok na miejsce,
gdzie przebywała Kazumi. Z lekko przestraszonym wyrazem twarzy poszedłem w
tamtym kierunku, bałem się, że coś się stało, gdyż w mieszkaniu zapanowała grobowa cisza. Wyjrzałem zza ściany i zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w
swoją dłoń. Po chwili zobaczyłem na niej krew, jak się okazało potem, na jej
palcach widniało mocne rozcięcie.
- Gdzie masz plaster? - zapytałem
pospiesznie.
- W szufladzie obok lodówki - syknęła z
bólu w momencie, kiedy wyjąłem plaster i po zdezynfekowaniu rany przyłożyłem go
do rany. - Piecze.
Nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co
robię, pochyliłem się, delikatnie ująłem jej dłoń w moją i zacząłem dodawać jej
ukojenia w postaci strumienia zimnego powietrza wydobywającego się z moich ust
wprost na cienki opatrunek. Po chwili zerknąłem na nią i dostrzegłem na jej
bladej twarzy niewielkie rumieńce, co mnie dodatkowo zaskoczyło.
Japonka była piękna, kiedy jej policzki
się zaróżowiały. Wyglądała wtedy tak niewinnie, wydawała się być tak delikatna
i krucha, że człowiek bałby się, że pod wpływem jednego dotknięcia jej ciało
rozsypie się na miliony kawałków.
- Dziękuję - szepnęła i dodała: - Chciałam
wstawić wodę na kawę dla nas, ale przypadkowo zahaczyłam o ostry nóż kuchenny.
- W porządku - odparłem i postanowiłem ją
wyręczyć. Wlałem wodę do elektrycznego czajnika, podłączyłem go do prądu i
wyjąłem dwa kubki, do których po chwili wsypałem po kilka łyżeczek kawy
rozpuszczalnej i cukru. Oparłem się o blat jednego z mebli i, spoglądając na
Kazumi, wyczekiwałem momentu zagotowania się cieczy. Dopiero wtedy dotarło do
mnie, że dziewczyna spięła gumką włosy. Wiedziałem, że nie jest przyzwyczajona
do tego, zawsze chodziła z rozpuszczoną czupryną okalającą jej szczupłą twarz.
Miałem wrażenie, że zrobiła to specjalnie. Często przypatrywałem się jej cudownym
włosom, uwielbiałem, kiedy zarzucała je do przodu i najwidoczniej Azjatka
chciała w ten sposób uwolnić się od mojego spojrzenia, tego uczucia bliskości.
W nastolatce rosło podenerwowanie, źle się czuła z tą fryzurą, co kilkanaście
sekund zgarniała uparty kosmyk za ucho, który i tak potem opadał na jej
policzku. Powoli ten widok również zaczął mnie drażnić. Stanąłem wiec przed nią
i zanim ta zdążyła zareagować na część włosów, która opadła koło jej twarzy, przysłaniając jej oko, uniosłem dłoń i jak najdelikatniej przywróciłem kosmyk
na jego poprzednie miejsce. Nagle jednak, przy pomocy drugiej ręki, zdjąłem
gumkę z jej czarnej czupryny i pozwoliłem, by opadły na jej ramiona.
- Tak lepiej.
Pod wpływem impulsu zatrzymałem dłoń na
jej policzku i wewnętrzną stroną kciuka pogłaskałem jej gładką, jasną skórę.
Hoshi instynktownie przymknęła oczy, przyjmując ten gest z aprobatą. Nagle cała
materia, przestrzeń wokół nas przestała istnień. Przenieśliśmy się do swojego
wyimaginowanego świata. Ja delikatnie muskałem dłonią jej policzek, kark i
włosy, a ona stała z miną wyrażającą zaskoczenie, ale i dziwną przyjemność. Od
czasu kłótni pomiędzy nami dało się czuć napiętą atmosferę, teraz
została ona na kilka sekund przerwana, wyczekiwaliśmy tego momentu w napięciu.
Moje serce po raz kolejny wybiło się z normalnego rytmu, nie liczyło się nic,
oprócz Hoshi i tego, że nasze twarze dzieliło tylko kilkadziesiąt centymetrów.
Sielanka została jednak brutalnie
przerwana. Dziewczyna chyba otrząsnęła się z tego transu i z niedowierzaniem w
oczach spojrzała na mnie, przypominając sobie wydarzenie, które właśnie miało
miejsce. Przecież obiecała sobie, że już nigdy więcej nie pozwoli na to, bym
jej dotknął, przyprawił o fascynujące dreszcze. Przełknąłem głośno ślinę, gdyż wiedziałem, że dziewczyna już żałowała decyzji o tym, że zjawiłem się w jej
domu.
- Chyba lepiej będzie, jeśli już
pójdziesz - z trudem wypowiedziała te słowa i spuściła wzrok na drewnianą
podłogę.
- A kawa? - woda w czajniku wrzała, a ja
chciałem znaleźć sposób na złagodzenie sytuacji. Proszę, nie odtrącaj mnie
ponownie. Nie zostawiaj mnie.
Jednak Kazumi nie odpowiedziała, tylko
podała mi moją teczkę, leżącą obok jej stóp. Skinąłem zrezygnowany głową i z
poczuciem winy otworzyłem drzwi wyjściowe i bez słowa pożegnania zamknąłem je
za sobą. Jak zwykle nie udało mi się przekonać dziewczyny do mojej osoby, byłem
pewien jej jutrzejszego obojętnego zachowania. Mimo to, kiedy wycofałem się z
jej mieszkania i kątem oka zerknąłem po raz ostatni w duże okno prowadzące do kuchni, mógłbym przysiąc, że dziewczyna zamknęła oczy i dotknęła lewego policzka w
miejscu, na którym zatrzymałem jej dłoń. Jakby w nadziei, że napotka tam
czyjeś ręce, które następnie z czułością objęłyby jej ramiona.
Dotknęła policzka-uroczo ;)
OdpowiedzUsuńB.A.P.-fajna nutka ;)
A tam nic się nie stało ;)
OdpowiedzUsuńNA dobre rzeczy trzeba czekać ;)
Jejku, nie mogę doczekać się momentu kiedy Hoshi się przełamie ;D
OdpowiedzUsuńkolejny świetny rozdział, oby tak dalej! :)
Na początek: zniosłam +18...a masz, niech ci będzie, choć teraz ty będziesz winna demoralizacji nieletnichXD
OdpowiedzUsuńAle teraz rozdział - jak ja lubię takie romantyczne "cosia". Za mało romantyzmu mam w życiu *czyt. trafiam zawsze na ofiary losu, z zerową oznaką romantyzmu*. A tu takie cudo!*_* Jaka szkoda, że kazała mu wyjść=.= Bede chlipać nad niesprawiedliwością losuQ.Q
Mam jednak nadzieje, że owa sytuacja powtórzy się jeszcze nie raz *ani nie dwa^^*. Czekam na kolejny rozdział^^
ooo znów tu wróciłam, jak zwykle świetnie się czytało ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że świetnie prowadzisz akcję. Podoba mi się to. Tak świetnie oddajesz charaktery postaci. Do Hoshi idealnie pasuje sposób, w jaki postąpiła (wyproszenie Davida). Do tego te spotkania z Fumiko... Ślicznie, Midori!
OdpowiedzUsuńJedynym twoim problemem są te strasznie długie zdania. Poza tym wszystko jest 11/10!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! <3
I gdzie to niby jest nudne? świetne przecież!
OdpowiedzUsuń+ piosenka nawet fajna, choć nie w moim stylu :3
świetny rozdział , znowu : > I nie jest wcale nudny ! /
OdpowiedzUsuńofstory.blogspot.com
Kolejny świetny rozdział. Cała część z przeszłości jest taka niesamowicie słodka! Uwielbiam takie sceny. Zwykły dotyk, niby nic wielkiego, a ile dobrego (lub złego) może wyrządzić.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że niebawem nadejdzie wycieczka, a wraz z nią trochę akcji i bardzo mnie to cieszy. Znaczy... mam nadzieję, że to opiszesz. Tak sądzę. Nieważne.
Muszę popracować nad długością i jakością komentarzy, ale w tej chwili jestem tak zmęczona, że ledwo stukam palcami w klawiaturę.
Życzę jakiegoś przypływu weny x
Jako miłośniczka sagi Potterowskiej jestem zaskoczona, że trafiłam na to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńcoś zupełnie innego od świata w którym dałam się pochłonąć na bardzo długo ale równie wspaniałego.
Twoja historia jest niesamowicie realistyczna a sposób w jaki opisujesz bohaterów niezwykły.
wreszcie coś innego i historia, która naprawdę zwraca na siebie uwagę a zarazem tak różna od świata do którego przywykłam.
jestem pod szczerym wrażeniem, że nie mogłam sie nie powstrzymac i nie opisac paru słów.
http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
Coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że powoli zamieniam się w takiego szarego, dorosłego człowieka, który to tyle chciałby zrobić, a na nic nie ma czasu. Przecież to aż wstyd mieć takie zaległości ;< Na szczęście już je nadrobiłam i jestem na bieżąco. Końcówka tego rozdziału była czymś porównywalnym do oblania kogoś kubłem zimnej wody, gdy ten sobie smacznie spał. Ewentualnie do dania komuś prezentu i w chwili odpakowywania, wyrwanie pakunku z rąk i natychmiastowa ewakuacja. No w takim momencie? Kiedy ja już podskakuje ze szczęścia, że będzie kissu? Wiem, wiem - owa scenka świadczy również o dojrzałości Hoshi, czym sobie Azjatka zaplusowała u mnie.
OdpowiedzUsuńWycieczka do LA wydaje się kusząca ;D W szczególności, gdy chyba narzeczona Davida tam przebywa o ile dobrze pamiętam. Czyżby wycieczka była zwiastunem kolejnych kłopotów? ;>
Ciekawi mnie też co się później stanie z Hoshi, albo ze mnie jest taki drąg i nie wyczytałam tego. Na ten czas podejrzewam jednak, że ona umrze (?). Jeszcze to Romeo i 'Dżuliet'... jakoś przez te wszystkie romansidła czytane przeze mnie znielubiłam ten dramat X.x
Widzę, że ty też lubisz się czasem rozpędzić i pisać zdanie na kilka linijek. xD Jak nadrabiałam wcześniejszą notkę to tak czytam, czytam i czytam w pewnym momencie, a to zdanie się nie kończy. Później się wracam i mi wyszło 6 linijek. Ale ja też mam z tym problem, więc wiem jak trudno odzwyczaić się od tego nawyku ;D
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę!
Pierwszy raz w życiu na twoim blogu, w rozdziale znalazłam błąd, nie ma co, jestem boska. hahahahha. Nie no, ładnie zaczęłam komentarz, a 'ć' czy 'ń' wielkiej różnicy nie robi.
OdpowiedzUsuńTak wiem, zjesz albo poćwiartujesz mnie za to, że dopiero teraz przeczytałam i komentuje, ale sama rozumiesz, że jestem zajebiście zajęta od pewnego czasu. Ale w końcu znalazłam chwilkę czasu i oto jestem xD
Zacznę od tego, że możesz byc z siebie dumna, ponieważ tylko twoje opowiadanie czytam 'hetero'. I w sumie momentami mi ciężko, bo już tak przyzwyczaiłam się do tych gejów i hetero opowiadania już całkowicie u mnie nie przechodzą, ale masz tak niesamowity styl pisania i tak wszystko pięknie opisujesz, że nie byłabym wstanie tego nie czytać. Bo uwielbiam to opowiadanie, nie ważne czy hetero, czy yaoi, ważne, że wkładasz w nie swoje serducho i wychodzi ci to naprawdę świetnie <3.
Ale tak czy owak nie mogę doczekać się prologu Larrego, cos czuję, że tym nowym opowiadaniem zwalisz mnie z nóg *____*
A rozdział świetny, wcale nie nudny, więc nie mam pojęcia dlaczego tak mówisz.
Wszystko tu jest tak cholernie tajemnicze. Umiesz trzymać w napięciu.
KOCHAM CIĘ, WIESZ? <33333333333333333333333
Bez Ciebie internet byłby nudny ! :) świetne opowiadanie , niezwykle realistyczne opowiadanie . Jeśli dobrze wyczytałam to chyba Hoshi umrze , choć mam nadzieję że nie bo od razu polubiłam jej postać , wydaje mi się że jesteśmy do siebie trochę podobne , więc może dlatego :)wolałabym żeby okazało się że Hoshi wróciła do Japonii czy coś , błagam Cię tylko jej nie uśmiercaj bo się załamie ;//
OdpowiedzUsuńxdarienne
Hej tu znów ta co wszystko zmienia co chwilę albo znika na tygodnie...Oczywiście Shina z zapytaja:P wszystko zostanie przeniesione na jeden blog i będę tu pisała parę różnych opowiadań. Wszystko wkrótce... jakoś sobie poukładam ;D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nieźle sobie tu radzisz. Poczytam niedługo opowiadanie. Blog wygląda super, powodzenia :D
Tak więc. Przepraszam że tak późno. Ale po przeczytaniu po prostu wyleciało mi to z głowy. Więc tak. Powiedz czy ta cała Lisa odegra ważniejszą role, nee? I czy to ona powie tej dziennikarce że to on był tym Davidem. Mam racje lub chodź jestem blisko? XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak rzadko daję komentarze ale ostatnio przyznam się nie czytałam ale nadrobię to w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńal ja czekam na kolejny już rozdział bo mi jeden czy dwa tylko uciekły ;P
UsuńZajrzałam - bardzo dobrze czytało mi się ten rozdział, nie wiem czemu nudna, wciągneło mnie tak że domagam (haha) się więcej :]
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Spodobała mi się końcówka, nie wiem dlaczego, ale nawet mnie wzruszyła. + Sorry, że ostatnio coś nie idzie mi komentowanie, ale mam po prostu zbyt dużo na głowie. Gdy tylko znajduję chwilkę to od razu nadrabiam wszystkie zaległości. jednak sensownego komentarza nie potrafię napisać -__-
OdpowiedzUsuńNareszcie przestałam się dziwić, dlaczego jesteś tak wymagającą czytelniczką - w sensie, w końcu się uspokoiłam i w ciszy zaczęłam czytać Twoją książkę.
OdpowiedzUsuńNajpierw zacznę od strony technicznej: Zupełnie nie powinnaś się przejmować sporadycznymi błędami. W dobie wtórnego analfabetyzmu osoby Twojego pokroju są na wagę złota. Poza tym, nawet jakbyś pisała z każdym możliwym błędem, ludzie i tak zrozumieją, bo mimo wszystko przesłanie jest wyraźne.
Na pięć rozdziałów tylko przy ostatnim nie słuchałam piosenki, gdyż od jej wypuszczenia płaczę za każdym razem, gdy ją słyszę. Jednak wiem, co się może kryć pod muzycznym tłem, więc zawsze sprawdzam, jaki nastrój tym razem autor wprowadza.
No i też zazdroszczę Ci wyglądu bloga. Widać, że nad nim sporo pracujesz. U mnie jest niestety dość ubogo....
Zaś przechodząc do treści: Uwielbiam fabuły, które na samym początku sygnalizują jakieś większe, przełomowe wydarzenie dla całej historii. Takie cofanie się, analizowanie.. U Ciebie nie jest to wprawdzie kryminał, ale z pewnością pobudza do większego myślenia, a to jest cudowne. Trudno nazwać to zmuszaniem do analizy czy dedukcji, ale niezmiernie mi miło, że zachęcasz nas w ten sposób do czytania.
Podoba mi się Twoja narracja pierwszoosobowa. Bardzo płynnie ją prowadzisz. Płynnie i naturalnie. Ciężko coś takiego wydobyć samemu. Mnie chwilami zdarza się gubić w narracjach, bo dopiero ostatnimi czasy zaczęłam omal wszystko tworzyć pierwszoosobowo.
Wydaje mi się, że psychika bohaterów jest nie do końca ujęta. Ale, nadmieniam, tylko mi się tak wydaje.
Nie, lepiej nie będę już wymyślać. Zdecydowanie wolę życzyć Ci miłych rozmów z Weną. Niestety wiem, jaka potrafi być kapryśna.
Czekam na dalsze rozdziały~
genialny blog i opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńbardzo romantyczne..na prawdę aż kilka razy się popłakałam...boję się co stanie się z Hoshi :((( oni powinni być razem..David to mimo wszystko wspaniały facet;)
pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na więcej :*
p.s. kto to Kate i co ja łączy z Davidem ?!
Midori , kiedy następny rozdział ? czekamy , czekamy i nic ;/ dodaj coś szybko :) pozdrawiam adrienne
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana http://miyo-world.blogspot.com/ . Zapraszam ^____^
OdpowiedzUsuńNie zmieniaj nic. Niech Twoje opowiadanie toczy się Twoim rytmem. :) Pięknie piszesz. Budujesz klimat, nastrój. Według mnie to duży atut.
OdpowiedzUsuńP.S. Dodaję Cię do linków. :)
Bardzo fajne opowiadania, podobają mi się. Masz talent do pisania opowiadań.
OdpowiedzUsuń